Czasem Kubisie powinno się zamykać... (albo one SIĘ powinny)
Dziś był jeden z Tych Dni, kiedy głupawka rządzi człowiekiem. I biedny człowiek się nieco nie kontroluje... ;P
[ćwiczenia z psychologii społecznej, koleżanka ma prezentację, na rzutniku widzimy zdjęcie: przy stole siedzi John F. Kennedy i jakiś jego Bezimienny Doradca.]
Pani dr: - Ciekawe, kim jest ten drugi mężczyzna, bo pierwszego to wszyscy znamy.
Kubiś: - Ten drugi to Kennedy.
[scenka z koleżanką, może być niezrozumiała dla nie-studentów psychologii, ale co tamXD]
Ewa *próbuje mi delikatnie zasugerować, że jestem nienormalna*
Ja *kaszle*
Ewa: - O, widzisz, objaw psychosomatyczny!
Ja: - Tak, od jakichś trzech tygodni, jeszcze nieco ponad tydzień i będzie można podejrzewać PTSD*! Tylko co było traumą...
PTSD - zaburzenie stresu pourazowego; żeby zostało zdiagnozowane, objawy muszą utrzymywać się przynajmniej miesiąc.
[ćwiczenia z metodologii, pan dr w luźniejszym momencie wspomina nasz osławiony Kampus, na który od pięciu lat przenoszą nam instytut "już w przyszłym roku"]
Pan dr: - Nie jest zły.
Ja: - Jest. Jest na końcu świata.
Pan dr: - Mieszkam niedaleko...
Ja *wewnętrzny facepalm*: - Na końcu świata od mojego domu.
Pan dr: - Czyli to pani mieszka na końcu świata?
Ja: - Tak, na tym drugim.
XD
Dobranoc wszystkim.
[ćwiczenia z psychologii społecznej, koleżanka ma prezentację, na rzutniku widzimy zdjęcie: przy stole siedzi John F. Kennedy i jakiś jego Bezimienny Doradca.]
Pani dr: - Ciekawe, kim jest ten drugi mężczyzna, bo pierwszego to wszyscy znamy.
Kubiś: - Ten drugi to Kennedy.
[scenka z koleżanką, może być niezrozumiała dla nie-studentów psychologii, ale co tamXD]
Ewa *próbuje mi delikatnie zasugerować, że jestem nienormalna*
Ja *kaszle*
Ewa: - O, widzisz, objaw psychosomatyczny!
Ja: - Tak, od jakichś trzech tygodni, jeszcze nieco ponad tydzień i będzie można podejrzewać PTSD*! Tylko co było traumą...
PTSD - zaburzenie stresu pourazowego; żeby zostało zdiagnozowane, objawy muszą utrzymywać się przynajmniej miesiąc.
[ćwiczenia z metodologii, pan dr w luźniejszym momencie wspomina nasz osławiony Kampus, na który od pięciu lat przenoszą nam instytut "już w przyszłym roku"]
Pan dr: - Nie jest zły.
Ja: - Jest. Jest na końcu świata.
Pan dr: - Mieszkam niedaleko...
Ja *wewnętrzny facepalm*: - Na końcu świata od mojego domu.
Pan dr: - Czyli to pani mieszka na końcu świata?
Ja: - Tak, na tym drugim.
XD
Dobranoc wszystkim.
no subject
A mi dzisiaj obcy człowiek powiedział, że mnie nie lubi, psychopata poczekał na mnie po zajęciach, żeby mi oddać notatki, na analizie tekstu nawrzucałam na Blooma i byłam jedyną osobą znającą nazwiska przywoływanych przez panią doktor autorów, a potem miałam na literaturze z koleżanką głupawkę, że Thoreau was gay with his best poet friend.
LOL
Dobranoc...
no subject
Obcy człowiek...
Exterminate.
XD
no subject
Najbardziej rozbroił mnie oczywiście ten Kennedy XDDDD
no subject
Boru, mój Instytut też od lat próbują wywalić na koniec świata do nowego kampusu i mam nadzieję, że za mojej kadencji nie zdołają o_O (prawdopodobnie nie!) Mnie tam dobrze w tym byłym hotelu robotniczym...
PS: Już nie mam metodologii, na szczęście XD
PS2: Społecznej też nie.
no subject
Ja za to kocham mój instytut. Nie dość, że mały, zwykle pusty (co to jest dwudziestu studentów na roku?), to jeszcze pałac :P
PS: To z Kennedym było dobre.
PS2: To z drugim końcem świata też XD
no subject