SPN day, right?
Feb. 22nd, 2008 03:12 pm![[personal profile]](https://www.dreamwidth.org/img/silk/identity/user.png)
Zajęło mi to aż tydzień, ale z okazji piątku i nowego odcinka (jeszcze nie obejrzałam, więc nie spoilerować:>) - TADAM!
Okej, ten odcinek był... Ten odcinek mnie skrzywdził. (Nadal boję się obejrzeć ponownie. I nadal mnie angstuje dłuższe myślenie o nim.)
Na początku było śmiesznie (podejrzewam, że ekipa umierała przy kręceniu J2 chóralnie wymawiających kwestie nt. Sama Winchestera i jego, między innymi, zwyczajów seksualnych;) CHCĘ TO W GAG REELU ALBO W OSOBNYM DODATKU, GUYS!). Przy wypadku samochodowym już nie było śmiesznie. Przy pianinie było (hillarious), ale potem już coraz bardziej NIE BYŁO ŚMIESZNIE.
Rany, SAM!
Skopało mnie strasznie, srsly (część z Was widziała, zresztą -_-'). Do tej pory palmę pierwszeństwa dzierżyło What Is And What Should Never Be, ale tamten odcinek był o Deanie, no i o każdym z nas, w pewnym stopniu. Ale Mystery Spot dla Sama (i dla Samgirl) było zabójcze.
I OMG, wspaniale jest zobaczyć swoją postać w postaci w serialu, jeszcze bardziej i jeszcze mocniej! Bo ten Sam po śmierci(ach) Deana był DOKŁADNIE TAKI, jakim go widziałam. I gdyby nie to, że chciało mi się zwinąć w kłębek i ryczeć, wydawałabym zapewne głośne okrzyki entuzjazmu;)
Napisałam kiedyś o Samie po śmierci Deana, o którego martwią się przyjaciele, bo nie daje znaku życia; o Samie, który nie jest tym samym Samem; który żyje i będzie żył, ale życie zniszczyło go totalnie. I dostałam to w kanonie! I kocham Kripke&Zoo za to po grup i poza. Bo to, teoretycznie, nie był Sam, którego kiedykolwiek mogliśmy w kanonie zobaczyć. A moja wizja to i tak nic w porównaniu, więc skoro ja jestem Angstem i Potworem, to nie wiem, co można o Kripke powiedzieć. Poza tym, że jest magnificent bastard i evil genius.
DEAN, KTÓRY UMIERAŁ STO RAZY. I TA ŚRODA, KIEDY UMARŁ. I KIEDY SAM MÓWI, ŻE TERAZ POWINIEN SIĘ OBUDZIĆ...
I PÓŹNIEJ, OMG, TEN SAM!!!
I ten [odpowiedniego epitetu nie znaleziono] trickster, który mówi Samowi, że chodzi o to, żeby wciąż i wciąż patrzył, jak Dean umiera i wiedział, że nic nie może zrobić. A bezsilność to jedna z najgorszych rzeczy dla Sama.
I te parę miesięcy, kiedy Sam żyje dalej, od polowania do polowania, ale z ciągłą myślą o odnalezieniu skurwiela.
I telefony Bobby'ego!
I ten podstawiony Bobby! I nieważne, że niemal od razu było wiadomo, bo jego słowa i tak robią wrażenie.
I ten łamiący się Sam...
Nawet nie wiem, w którym momencie zaczęłam płakać -___-'
I ten powrót, RANY, ten powrót!!! Ta druga środa i ten totalnie zniszczony Sam, ten hug, to Deanowe "How many Tuesdays did you have?" i ten WZROK Sama (borze, Jared w tym odcinku... *___________*), i to, że nie powiedział nic Deanowi, oczywiście, bo to Sam.
A już myślałam, że nie mogę kochać tego serialu bardziej - BŁĄD.
P.S. JARED!!!11!!!! ♥
Okej, ten odcinek był... Ten odcinek mnie skrzywdził. (Nadal boję się obejrzeć ponownie. I nadal mnie angstuje dłuższe myślenie o nim.)
Na początku było śmiesznie (podejrzewam, że ekipa umierała przy kręceniu J2 chóralnie wymawiających kwestie nt. Sama Winchestera i jego, między innymi, zwyczajów seksualnych;) CHCĘ TO W GAG REELU ALBO W OSOBNYM DODATKU, GUYS!). Przy wypadku samochodowym już nie było śmiesznie. Przy pianinie było (hillarious), ale potem już coraz bardziej NIE BYŁO ŚMIESZNIE.
Rany, SAM!
Skopało mnie strasznie, srsly (część z Was widziała, zresztą -_-'). Do tej pory palmę pierwszeństwa dzierżyło What Is And What Should Never Be, ale tamten odcinek był o Deanie, no i o każdym z nas, w pewnym stopniu. Ale Mystery Spot dla Sama (i dla Samgirl) było zabójcze.
I OMG, wspaniale jest zobaczyć swoją postać w postaci w serialu, jeszcze bardziej i jeszcze mocniej! Bo ten Sam po śmierci(ach) Deana był DOKŁADNIE TAKI, jakim go widziałam. I gdyby nie to, że chciało mi się zwinąć w kłębek i ryczeć, wydawałabym zapewne głośne okrzyki entuzjazmu;)
Napisałam kiedyś o Samie po śmierci Deana, o którego martwią się przyjaciele, bo nie daje znaku życia; o Samie, który nie jest tym samym Samem; który żyje i będzie żył, ale życie zniszczyło go totalnie. I dostałam to w kanonie! I kocham Kripke&Zoo za to po grup i poza. Bo to, teoretycznie, nie był Sam, którego kiedykolwiek mogliśmy w kanonie zobaczyć. A moja wizja to i tak nic w porównaniu, więc skoro ja jestem Angstem i Potworem, to nie wiem, co można o Kripke powiedzieć. Poza tym, że jest magnificent bastard i evil genius.
DEAN, KTÓRY UMIERAŁ STO RAZY. I TA ŚRODA, KIEDY UMARŁ. I KIEDY SAM MÓWI, ŻE TERAZ POWINIEN SIĘ OBUDZIĆ...
I PÓŹNIEJ, OMG, TEN SAM!!!
I ten [odpowiedniego epitetu nie znaleziono] trickster, który mówi Samowi, że chodzi o to, żeby wciąż i wciąż patrzył, jak Dean umiera i wiedział, że nic nie może zrobić. A bezsilność to jedna z najgorszych rzeczy dla Sama.
I te parę miesięcy, kiedy Sam żyje dalej, od polowania do polowania, ale z ciągłą myślą o odnalezieniu skurwiela.
I telefony Bobby'ego!
I ten podstawiony Bobby! I nieważne, że niemal od razu było wiadomo, bo jego słowa i tak robią wrażenie.
I ten łamiący się Sam...
Nawet nie wiem, w którym momencie zaczęłam płakać -___-'
I ten powrót, RANY, ten powrót!!! Ta druga środa i ten totalnie zniszczony Sam, ten hug, to Deanowe "How many Tuesdays did you have?" i ten WZROK Sama (borze, Jared w tym odcinku... *___________*), i to, że nie powiedział nic Deanowi, oczywiście, bo to Sam.
A już myślałam, że nie mogę kochać tego serialu bardziej - BŁĄD.
P.S. JARED!!!11!!!! ♥