Cienie pośród światła (Merlin ff)
Dec. 11th, 2009 08:44 pm![[personal profile]](https://www.dreamwidth.org/img/silk/identity/user.png)
Drugi fik z serii "Artur dowiaduje się o tym, że Merlin jest czarodziejem".
Dedykowany
idrilka, której życzę wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! :D Spełnienia marzeń, pasji w każdej dziedzinie życia, dobrych przyjaciół zawsze blisko, a także - pora na życzenia fandomowe ;) - fantastycznych seriali i jeszcze lepszych fików. No i Weny, oczywiście!
tytuł: Cienie pośród światła
fandom: Merlin (BBC)
postaci: Artur, Merlin, Morgana
spojlery: do 2x09 The Lady of the Lake
uwagi: fik nie jest sprzeczny z ostatnim odcinkiem, ale w większości napisany był przed nim.
ilość słów: 1337
prompt z tabelki:
I never betrayed you and I never betrayed the revolution
I just didn’t want to die alone, I needed you to see me home
Cienie pośród światła
- Wierzyłem ci.
- Wiem.
- Ufałem ci.
- Wiem.
Stali po dwóch stronach więziennych krat. Artur spuścił głowę i Merlin nie mógł dostrzec jego twarzy.
- Chciałem ci powiedzieć, ale...
Artur spojrzał na niego z pogardliwym uśmiechem na ustach.
- Nie było okazji?
- Twój ojciec skazałby mnie na śmierć, dobrze o tym wiesz!
- Wiem.
- Więc wiesz też, dlaczego nigdy nic nie powiedziałem!
- Wiem, dlaczego nie powiedziałeś jemu.
- To twój ojciec. I twój król. To, co mówi, jest prawem.
Artur prychnął.
- Och, proooszę cię, jakbyś nigdy nie widział mnie łamiącego jego rozkazy. – Nie dodał: Jakbym nigdy nie złamał ich, by cię uratować. Nie musiał.
- Tego byś nie złamał.
- To ty tak twierdzisz.
- Tak, ja tak twierdzę! – Merlin podniósł głos. – I może się mylę, może zachowałbyś to w tajemnicy. Ale nie mogłem ryzykować!
Śmiech Artura odbił się echem od murów celi.
- Cóż, biorąc pod uwagę obecną sytuację – stwierdził, prezentując Merlinowi swoje zakute w kajdany ręce - muszę przyznać, że z nas dwóch to ty jesteś tym mądrzejszym. Nie powierzasz swojego życia byle komu.
*
Turniej chylił się ku końcowi, czekała ich jedynie ceremonia ogłoszenia zwycięzcy. Artur myślał już tylko o tym, jak bardzo był głodny. Wyszedł z namiotu i ruszył ku arenie, kiedy nagle usłyszał krzyki niemające nic wspólnego z radosnym oczekiwaniem. Wbiegł między trybuny, by zobaczyć Morganę i Morgause, stojące na środku areny, kilka metrów przed królem.
Artur rozkazał Merlinowi zostać tam, gdzie był, a sam dołączył do swoich rycerzy. Ludzie na trybunach umilkli, tak jak wtedy, kiedy trzy lata temu Morgause stała nad nim z wycelowanym w jego pierś mieczem. Artur spojrzał na nią, na nią i na Morganę, której nie widział odkąd rok wcześniej uciekła z Camelotu. Obie ubrane były w bardzo podobne lekkie zbroje i stały w tej samej pozycji, zaciskając dłonie na swoich mieczach. Miały też identycznie splecione warkocze.
Morgana spojrzała na Morgause i opuściła swój miecz. Artur mrugnął i już było za późno. Świetlista czerwona kula pojawiła się znikąd i mógł tylko patrzeć, jak przeleciała szybko koło niego. Odwrócił się, by zobaczyć ciało swojego ojca pochylające się do przodu i wypadające przez barierkę na arenę.
Musiał krzyknąć, będzie potem pamiętał, że krzyczał, ale w tej chwili nie słyszał żadnego dźwięku. Zamachnął się mieczem, który zderzył się z ostrzem Morgause. Po chwili Artur leżał na ziemi, przygnieciony niewidzialnym ciężarem.
Odwrócił głowę i zobaczył Merlina dokładnie w momencie, kiedy z jego dłoni wyłonił się żółtopomarańczowy strumień światła. Sir Leon upadł na ziemię, jego bezużyteczny miecz potoczył się w stronę leżącego kilka kroków dalej króla.
*
- Ratowałem ci życie więcej razy, niż jestem w stanie zliczyć! – wybuchnął Merlin. – Odkąd pojawiłem się w Camelocie, odkąd dowiedziałem się o tym cholernym przeznaczeniu, robiłem wszystko...
- Jakim przeznaczeniu?
- ...żebyś przeżył! A uwierz mi, nie było łatwo. Czasem miałem wrażenie, że co tydzień ktoś próbuje cię zabić! A jak nie ciebie, to twojego ojca!
- I wreszcie komuś się udało? - Artur zrobił krok do przodu, potem drugi i zatrzymał się tuż przy kratach, zaciskając pięści. Merlin wcześniej tylko raz widział go w takim stanie. Uther pewnie wówczas zginąłby z ręki syna, a losy Camelotu potoczyłyby się zupełnie inaczej.
Ale Merlin był wtedy młody i głupi, ślepo wierzył w przeznaczenie, w Artura i w bajkową wizję zjednoczonego królestwa.
*
Walki o północne ziemie toczyły się osiem miesięcy. Artur pojawił się w tym czasie na zamku dwa razy, za każdym razem z powodu rany, która sprawiała, że nie mógł walczyć i stanowił dla swoich ludzi większe zagrożenie niż pożytek.
Merlin nie opuścił murów miasta ani razu. I może to był błąd, może wbrew wszystkiemu nie powinien był wtedy pozostać w Camelocie, ale Gaius potrzebował jego pomocy i król stwierdził, że Merlin będzie bardziej potrzebny na miejscu, niż na polu walk.
Artur na odchodnym powiedział mu, żeby nie dał się zabić.
Merlin przeżył, ale na placu zamkowym powieszono trzy osoby oskarżone o magię. Przeżył, ale czuł się coraz bardziej samotny, coraz bardziej się bał.
W wieczór po drugiej egzekucji, kiedy Merlin przyszedł do Morgany, by dać jej eliksir nasenny, powiedział jej prawdę o sobie, bo nie mógł już znieść jej rozpaczy i bezsilności, jej podkrążonych, przestraszonych oczu. Spoliczkowała go, zszokowana, a potem zaczęła się śmiać, opadła na stojące za nią łóżko i długo nie mogła się uspokoić. Patrzył na nią, myśląc, że może postradała zmysły, może jego sekret był ostatnią kroplą, która przepełniła czarę i popchnęła ją w stronę obłędu.
Śmiech zamienił się w płacz, a Merlin czuł się całkowicie bezradny. Po blisko wieczności, Morgana wytarła dłońmi twarz, wstała i objęła go, wciąż i wciąż powtarzając „dziękuję”. Merlin odwzajemnił uścisk i zamknął oczy. Morgana nie była Freyą i nigdy nią dla niego nie będzie, ale znów poczuł, że nie jest sam, że nie jest jedyną osobą, która musi ukrywać to, kim jest.
*
- Od jak dawna planowaliście go zabić? – spytał Artur, cofając się pod ścianę i zsuwając się do pozycji siedzącej. Nie czuł się tak zmęczony, odkąd wrócił po wojnie do Camelotu. Jakby wszystkie siły musiał wkładać w to, by nie upaść. Pomyślał, że chciałby zasnąć i obudzić się wczoraj.
- Co? – Merlin brzmiał na zaskoczonego, może zranionego. Ironia tego tonu sprawiła, że Artur prawie się uśmiechnął. – Nic nie planowaliśmy! Ja nic nie planowałem! Nie miałem pojęcia, że Morgana i Morgause wrócą do Camelotu, nie chciałem też zabić Uthera. Gdybym chciał, miałem wiele okazji.
Miał niezliczone okazje. Artura przeszedł dreszcz na myśl o tym, jak niewiele było trzeba, by król zginął z rąk kogoś, komu jego syn tak bardzo ufał.
Ostatecznie zginął z rąk kogoś, komu obaj kiedyś tak bardzo ufali.
- Sir Leon zaatakowałby Morganę, to był instynkt.
- Sir Leon zaatakowałby Morganę, która chwilę wcześniej zabiła jego króla.
Merlin usiadł przy przeciwległej ścianie.
- Nie wiedziałem, że chcą zabić twojego ojca – powiedział cicho.
- Powiedziałbyś mi, gdybyś wiedział?
Kraty rzucały cień na ziemię na zewnątrz celi. Obaj zapatrzyli się na jasne prostokąty na posadzce.
- Nie chciałem śmierci Uthera – powiedział w końcu Merlin, zaciskając dłonie na przykrótkich nogawkach swoich spodni.
- Nie chciałeś jego śmierci czy nie chciałeś go zabić?
*
- Czy myślisz, że po śmierci Uthera coś się zmieni? – spytała Morgana cicho. Światło świec stojących na stole obejmowało ich jeszcze swoim blaskiem, ale w pozostałej części komnaty panowała ciemność. Było późno i Merlin nie powinien tu być. Ani on, ani księga, którą przynosił, by dzielić się z Morganą wiedzą o magii. Jej umiejętności były nieposkromione, zupełnie jak jego, dawno temu. Działała bardziej pod wpływem impulsu i nie zawsze wiedziała, co robi. Jej magia zdawała mu się być bardziej dzika niż jego, jednak nie bardzo potrafił to wyjaśnić. Ale czary były czymś tak osobistym, tak głęboko związanym z tym, kim był, że Merlin doszedł do wniosku, że najwidoczniej istniał więcej niż jeden sposób na magię. Może było ich tyle, ilu czarodziejów.
A dzięki Utherowi czarodziejów było coraz mniej.
- Artur nie jest tak okrutny jak jego ojciec.
Morgana skinęła głową.
- Czyli jedyne, na co możemy liczyć, to mniej egzekucji? – Zacisnęła dłonie we włosach, pojedyncze pasma wysunęły się z warkocza i opadły jej na twarz. – Twoim zdaniem Artur nigdy nie zaakceptuje magii?
Merlin pomyślał o przepowiedniach, które mówiły o królu, który zjednoczy królestwo. Pomyślał o Arturze po spotkaniu z Morgause, o tamtej szansie, która przepadła. Pomyślał o księciu, który wrócił z wojny.
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem – przyznał cicho. Nie wiedział też, czy miałby odwagę zaryzykować.
Morgana zagryzła wargę i skinęła głową. Zapatrzyła się w płomień świecy i zamrugała kilka razy.
- Jak to się stało, że nie możemy być sobą? – spytała szeptem. – To wszystko, czego bym chciała. Być sobą.
*
- Pamiętasz wizję, którą pokazała mi Morgause? Tę z moją matką? – Artur bezwiednie przesuwał palcami po metalu otaczającym jego nadgarstek. – Przez moment wierzyłem, że może magia nie jest taka zła.
- Magia sama w sobie nie jest zła – odpowiedział Merlin zmęczonym głosem, jakby to była wyuczona kwestia, którą wciąż i wciąż musi powtarzać.
Artur zahaczył paznokciem o obdartą skórę i syknął cicho.
- W takim razie spotkałem w życiu niewłaściwych ludzi.
__________
Dedykowany
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
tytuł: Cienie pośród światła
fandom: Merlin (BBC)
postaci: Artur, Merlin, Morgana
spojlery: do 2x09 The Lady of the Lake
uwagi: fik nie jest sprzeczny z ostatnim odcinkiem, ale w większości napisany był przed nim.
ilość słów: 1337
prompt z tabelki:
I never betrayed you and I never betrayed the revolution
I just didn’t want to die alone, I needed you to see me home
Cienie pośród światła
- Wierzyłem ci.
- Wiem.
- Ufałem ci.
- Wiem.
Stali po dwóch stronach więziennych krat. Artur spuścił głowę i Merlin nie mógł dostrzec jego twarzy.
- Chciałem ci powiedzieć, ale...
Artur spojrzał na niego z pogardliwym uśmiechem na ustach.
- Nie było okazji?
- Twój ojciec skazałby mnie na śmierć, dobrze o tym wiesz!
- Wiem.
- Więc wiesz też, dlaczego nigdy nic nie powiedziałem!
- Wiem, dlaczego nie powiedziałeś jemu.
- To twój ojciec. I twój król. To, co mówi, jest prawem.
Artur prychnął.
- Och, proooszę cię, jakbyś nigdy nie widział mnie łamiącego jego rozkazy. – Nie dodał: Jakbym nigdy nie złamał ich, by cię uratować. Nie musiał.
- Tego byś nie złamał.
- To ty tak twierdzisz.
- Tak, ja tak twierdzę! – Merlin podniósł głos. – I może się mylę, może zachowałbyś to w tajemnicy. Ale nie mogłem ryzykować!
Śmiech Artura odbił się echem od murów celi.
- Cóż, biorąc pod uwagę obecną sytuację – stwierdził, prezentując Merlinowi swoje zakute w kajdany ręce - muszę przyznać, że z nas dwóch to ty jesteś tym mądrzejszym. Nie powierzasz swojego życia byle komu.
*
Turniej chylił się ku końcowi, czekała ich jedynie ceremonia ogłoszenia zwycięzcy. Artur myślał już tylko o tym, jak bardzo był głodny. Wyszedł z namiotu i ruszył ku arenie, kiedy nagle usłyszał krzyki niemające nic wspólnego z radosnym oczekiwaniem. Wbiegł między trybuny, by zobaczyć Morganę i Morgause, stojące na środku areny, kilka metrów przed królem.
Artur rozkazał Merlinowi zostać tam, gdzie był, a sam dołączył do swoich rycerzy. Ludzie na trybunach umilkli, tak jak wtedy, kiedy trzy lata temu Morgause stała nad nim z wycelowanym w jego pierś mieczem. Artur spojrzał na nią, na nią i na Morganę, której nie widział odkąd rok wcześniej uciekła z Camelotu. Obie ubrane były w bardzo podobne lekkie zbroje i stały w tej samej pozycji, zaciskając dłonie na swoich mieczach. Miały też identycznie splecione warkocze.
Morgana spojrzała na Morgause i opuściła swój miecz. Artur mrugnął i już było za późno. Świetlista czerwona kula pojawiła się znikąd i mógł tylko patrzeć, jak przeleciała szybko koło niego. Odwrócił się, by zobaczyć ciało swojego ojca pochylające się do przodu i wypadające przez barierkę na arenę.
Musiał krzyknąć, będzie potem pamiętał, że krzyczał, ale w tej chwili nie słyszał żadnego dźwięku. Zamachnął się mieczem, który zderzył się z ostrzem Morgause. Po chwili Artur leżał na ziemi, przygnieciony niewidzialnym ciężarem.
Odwrócił głowę i zobaczył Merlina dokładnie w momencie, kiedy z jego dłoni wyłonił się żółtopomarańczowy strumień światła. Sir Leon upadł na ziemię, jego bezużyteczny miecz potoczył się w stronę leżącego kilka kroków dalej króla.
*
- Ratowałem ci życie więcej razy, niż jestem w stanie zliczyć! – wybuchnął Merlin. – Odkąd pojawiłem się w Camelocie, odkąd dowiedziałem się o tym cholernym przeznaczeniu, robiłem wszystko...
- Jakim przeznaczeniu?
- ...żebyś przeżył! A uwierz mi, nie było łatwo. Czasem miałem wrażenie, że co tydzień ktoś próbuje cię zabić! A jak nie ciebie, to twojego ojca!
- I wreszcie komuś się udało? - Artur zrobił krok do przodu, potem drugi i zatrzymał się tuż przy kratach, zaciskając pięści. Merlin wcześniej tylko raz widział go w takim stanie. Uther pewnie wówczas zginąłby z ręki syna, a losy Camelotu potoczyłyby się zupełnie inaczej.
Ale Merlin był wtedy młody i głupi, ślepo wierzył w przeznaczenie, w Artura i w bajkową wizję zjednoczonego królestwa.
*
Walki o północne ziemie toczyły się osiem miesięcy. Artur pojawił się w tym czasie na zamku dwa razy, za każdym razem z powodu rany, która sprawiała, że nie mógł walczyć i stanowił dla swoich ludzi większe zagrożenie niż pożytek.
Merlin nie opuścił murów miasta ani razu. I może to był błąd, może wbrew wszystkiemu nie powinien był wtedy pozostać w Camelocie, ale Gaius potrzebował jego pomocy i król stwierdził, że Merlin będzie bardziej potrzebny na miejscu, niż na polu walk.
Artur na odchodnym powiedział mu, żeby nie dał się zabić.
Merlin przeżył, ale na placu zamkowym powieszono trzy osoby oskarżone o magię. Przeżył, ale czuł się coraz bardziej samotny, coraz bardziej się bał.
W wieczór po drugiej egzekucji, kiedy Merlin przyszedł do Morgany, by dać jej eliksir nasenny, powiedział jej prawdę o sobie, bo nie mógł już znieść jej rozpaczy i bezsilności, jej podkrążonych, przestraszonych oczu. Spoliczkowała go, zszokowana, a potem zaczęła się śmiać, opadła na stojące za nią łóżko i długo nie mogła się uspokoić. Patrzył na nią, myśląc, że może postradała zmysły, może jego sekret był ostatnią kroplą, która przepełniła czarę i popchnęła ją w stronę obłędu.
Śmiech zamienił się w płacz, a Merlin czuł się całkowicie bezradny. Po blisko wieczności, Morgana wytarła dłońmi twarz, wstała i objęła go, wciąż i wciąż powtarzając „dziękuję”. Merlin odwzajemnił uścisk i zamknął oczy. Morgana nie była Freyą i nigdy nią dla niego nie będzie, ale znów poczuł, że nie jest sam, że nie jest jedyną osobą, która musi ukrywać to, kim jest.
*
- Od jak dawna planowaliście go zabić? – spytał Artur, cofając się pod ścianę i zsuwając się do pozycji siedzącej. Nie czuł się tak zmęczony, odkąd wrócił po wojnie do Camelotu. Jakby wszystkie siły musiał wkładać w to, by nie upaść. Pomyślał, że chciałby zasnąć i obudzić się wczoraj.
- Co? – Merlin brzmiał na zaskoczonego, może zranionego. Ironia tego tonu sprawiła, że Artur prawie się uśmiechnął. – Nic nie planowaliśmy! Ja nic nie planowałem! Nie miałem pojęcia, że Morgana i Morgause wrócą do Camelotu, nie chciałem też zabić Uthera. Gdybym chciał, miałem wiele okazji.
Miał niezliczone okazje. Artura przeszedł dreszcz na myśl o tym, jak niewiele było trzeba, by król zginął z rąk kogoś, komu jego syn tak bardzo ufał.
Ostatecznie zginął z rąk kogoś, komu obaj kiedyś tak bardzo ufali.
- Sir Leon zaatakowałby Morganę, to był instynkt.
- Sir Leon zaatakowałby Morganę, która chwilę wcześniej zabiła jego króla.
Merlin usiadł przy przeciwległej ścianie.
- Nie wiedziałem, że chcą zabić twojego ojca – powiedział cicho.
- Powiedziałbyś mi, gdybyś wiedział?
Kraty rzucały cień na ziemię na zewnątrz celi. Obaj zapatrzyli się na jasne prostokąty na posadzce.
- Nie chciałem śmierci Uthera – powiedział w końcu Merlin, zaciskając dłonie na przykrótkich nogawkach swoich spodni.
- Nie chciałeś jego śmierci czy nie chciałeś go zabić?
*
- Czy myślisz, że po śmierci Uthera coś się zmieni? – spytała Morgana cicho. Światło świec stojących na stole obejmowało ich jeszcze swoim blaskiem, ale w pozostałej części komnaty panowała ciemność. Było późno i Merlin nie powinien tu być. Ani on, ani księga, którą przynosił, by dzielić się z Morganą wiedzą o magii. Jej umiejętności były nieposkromione, zupełnie jak jego, dawno temu. Działała bardziej pod wpływem impulsu i nie zawsze wiedziała, co robi. Jej magia zdawała mu się być bardziej dzika niż jego, jednak nie bardzo potrafił to wyjaśnić. Ale czary były czymś tak osobistym, tak głęboko związanym z tym, kim był, że Merlin doszedł do wniosku, że najwidoczniej istniał więcej niż jeden sposób na magię. Może było ich tyle, ilu czarodziejów.
A dzięki Utherowi czarodziejów było coraz mniej.
- Artur nie jest tak okrutny jak jego ojciec.
Morgana skinęła głową.
- Czyli jedyne, na co możemy liczyć, to mniej egzekucji? – Zacisnęła dłonie we włosach, pojedyncze pasma wysunęły się z warkocza i opadły jej na twarz. – Twoim zdaniem Artur nigdy nie zaakceptuje magii?
Merlin pomyślał o przepowiedniach, które mówiły o królu, który zjednoczy królestwo. Pomyślał o Arturze po spotkaniu z Morgause, o tamtej szansie, która przepadła. Pomyślał o księciu, który wrócił z wojny.
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem – przyznał cicho. Nie wiedział też, czy miałby odwagę zaryzykować.
Morgana zagryzła wargę i skinęła głową. Zapatrzyła się w płomień świecy i zamrugała kilka razy.
- Jak to się stało, że nie możemy być sobą? – spytała szeptem. – To wszystko, czego bym chciała. Być sobą.
*
- Pamiętasz wizję, którą pokazała mi Morgause? Tę z moją matką? – Artur bezwiednie przesuwał palcami po metalu otaczającym jego nadgarstek. – Przez moment wierzyłem, że może magia nie jest taka zła.
- Magia sama w sobie nie jest zła – odpowiedział Merlin zmęczonym głosem, jakby to była wyuczona kwestia, którą wciąż i wciąż musi powtarzać.
Artur zahaczył paznokciem o obdartą skórę i syknął cicho.
- W takim razie spotkałem w życiu niewłaściwych ludzi.
__________
no subject
Date: 2009-12-11 08:02 pm (UTC)Bardzo dziękuję. :* <3333333
no subject
Date: 2009-12-11 08:05 pm (UTC)Wszystkiego najlepszego! :* <333
no subject
Date: 2009-12-11 08:08 pm (UTC)Dziękuję. :* <333
no subject
Date: 2009-12-12 03:13 pm (UTC)I ciekawa jestem ile czasu Morgause pozwoliłaby Arturowi spędzić w tym lochu, bo na pewno zdawała sobie sprawę, że Artur im NIGDY nie wybaczy zabicia Uthera. Prawdopodobnie też nigdy nie wybaczyłby magii, a z kolei żywy jest znacznie groźniejszy niż martwy, bo wokół żywego mogą się zbierać zwolennicy Uthera i wierni Camelotowi. Jestem pewna, że Merlin w życiu nie przyłożyłby ręki do śmierci Artura, ale uważam, że po jakimś czasie (wcześniej niż później :P) Morgause by to rozważyła. XD
Mini meta XDDD
- ...żebyś przeżył! A uwierz mi, nie było łatwo. Czasem miałem wrażenie, że co tydzień ktoś próbuje cię zabić! A jak nie ciebie, to twojego ojca!
Wiem, że już to mówiłam, ale to zupełnie jak nasza faza. XDDD
Ale Merlin był wtedy młody i głupi, ślepo wierzył w przeznaczenie, w Artura i w bajkową wizję zjednoczonego królestwa.
<333
Merlin przeżył, ale na placu zamkowym powieszono trzy osoby oskarżone o magię. Przeżył, ale czuł się coraz bardziej samotny, coraz bardziej się bał.
Oh. :( Biedny Merlin. :(
Ale czary były czymś tak osobistym, tak głęboko związanym z tym, kim był, że Merlin doszedł do wniosku, że najwidoczniej istniał więcej niż jeden sposób na magię. Może było ich tyle, ilu czarodziejów.
A dzięki Utherowi czarodziejów było coraz mniej.
Strasznie podoba mi się ten kawałek. ;)
Artur bezwiednie przesuwał palcami po metalu otaczającym jego nadgarstek.
SAMA-WIESZ-CO.
Rewers. XDDDPisz więcej do Merlina! :)
no subject
Date: 2009-12-14 12:46 am (UTC)Moim zdaniem Artur, który musiał patrzeć jak jego ojciec zostaje zabity za pomocą czarów, to Artur, którego trudno byłoby przekonać do magii. A już na pewno nie do wybaczenia Morgause i Morganie (możliwe, że nawet, gdyby zrozumiał, że magia nie jest zła, i tak nie wybaczyłby też Merlinowi).
- ...żebyś przeżył! A uwierz mi, nie było łatwo. Czasem miałem wrażenie, że co tydzień ktoś próbuje cię zabić! A jak nie ciebie, to twojego ojca!
Wiem, że już to mówiłam, ale to zupełnie jak nasza faza. XDDD
Wieeem, też o niej pomyślałam po napisaniu tego kawałkaXD
SAMA-WIESZ-CO.
WIEM. XD
Dziękuję bardzo za komentarz! :D I za betę, bo gdyby nie Ty, może więcej osób by mnie źle zrozumiało (czyt. tekst nie miałby sensuXDDD)
no subject
Date: 2009-12-14 12:14 am (UTC)mam bardzo ambiwalentne odczucia, bo z jednej strony fik mi się *bardzo* podoba i kocham to w jaki sposób opisałaś merlina i morganę, jak bardzo ta samotność może wpływać na człowieka i jak sytuacja potrafi się zmienić w momencie kiedy ma się świadomość, że nie jest się jednak samym...
z drugiej strony - strasznie trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację między arturem i merlinem. podejrzewam że muszę się przestawić na inny tok myślenia, bo do tej pory nie dopuszczałam do siebie świadomości, że przecież może być tak, że artur wcale tak szybko magii nie zaakceptuje i merlin sobie może z tego zdawać sprawę...
- Nie chciałem śmierci Uthera – powiedział w końcu Merlin, zaciskając dłonie na przykrótkich nogawkach swoich spodni.
- Nie chciałeś jego śmierci czy nie chciałeś go zabić?
♥ kocham że artur zauważa, jak wielka różnica jest między jednym a drugim. to zdanie brzmi tak strasznie gorzko i widzę artura jak je wypowiada i widzę minę merlina jak je słyszy, bo nie oszukujmy się, każdy na jego miejscu chciałby śmierci uthera.
a ten fragment:
Śmiech Artura odbił się echem od murów celi.
- Cóż, biorąc pod uwagę obecną sytuację – stwierdził, prezentując Merlinowi swoje zakute w kajdany ręce - muszę przyznać, że z nas dwóch to ty jesteś tym mądrzejszym. Nie powierzasz swojego życia byle komu.
jest IDEALNY i jest moim ulubionym momentem w całym ficku. artur! .___.
no subject
Date: 2009-12-14 01:02 am (UTC)strasznie trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację między arturem i merlinem. podejrzewam że muszę się przestawić na inny tok myślenia, bo do tej pory nie dopuszczałam do siebie świadomości, że przecież może być tak, że artur wcale tak szybko magii nie zaakceptuje i merlin sobie może z tego zdawać sprawę...
No właśnie ja się zaczęłam zastanawiać: czemu Artur miałby to łatwo zaakceptować? Oczywiście można to świetnie uzasadnić i ja też to przyjmuję w większości przypadków, ale... Ale Artur ma wiele powodów, by nie ufać magii - wszystkie zagrożenia dla niego/Uthera/Camelotu, za którymi stała magia, jego przeświadczenie, że Morgause kłamała w kwestii Igraine itd.
Nie mówiąc już o tym, że był na wojnie, a to może wpłynąć na człowieka w różny sposób.
Trudno byłoby na miejscu Merlina nie mieć wątpliwości,jak Artur przyjąłby prawdę.
Ale też w tej sytuacji cała sprawa została odebrana Arturowi z rąk - kiedy ktoś patrzy, jak jego ojciec ginie za pomocą magii, trudno, żeby potem stwierdził, że magia jest czymś dobrym.
- Nie chciałeś jego śmierci czy nie chciałeś go zabić?
♥kocham że artur zauważa, jak wielka różnica jest między jednym a drugim. to zdanie brzmi tak strasznie gorzko i widzę artura jak je wypowiada i widzę minę merlina jak je słyszy
Różnica jest ogromna. Kiedy wymyśliłam ten kawałek, sama miałam "*__* TAK!" xD
A ostatni fragment, który zacytowałaś, to chyba pierwsza rzecz, którą wymyśliłam, do tego fika. ;)
Dziękuję bardzo za komentarz! :D
no subject
Date: 2009-12-14 01:16 am (UTC)ja się do tej pory nigdy nie zastanawiałam, ale faktycznie, to wszystko co napisałaś ma sens. już sam fakt że artur został wychowany przez (albo raczej wychowany w obecności...) ojca, który do magii jest uprzedzony i to bardzo, musi mieć na jego stosunek do magii jakiś wpływ. a wszystkie wątpliwości jakie miał nt tego że magia może nie jest jednak taka zła, zostały rozwiane, o ironio, przez merlina, jak mu powiedział ze morgause skłamała.
więc faktycznie nic dziwnego że merlin się boi, tym bardziej ze są sekrety i sekrety, a od tego akurat zależy jego życie...
Ale też w tej sytuacji cała sprawa została odebrana Arturowi z rąk - kiedy ktoś patrzy, jak jego ojciec ginie za pomocą magii, trudno, żeby potem stwierdził, że magia jest czymś dobrym.
ano, faktycznie. bo nawet biorąc pod uwagę tą całą magię, która zagrażała camelotowi przy różnych okazjach, to zawsze po drugiej stronie stoi merlin, który swoją magią camelot ratował i to by mogło ostatecznie artura przekonać, że może coś w tym całym podejściu do magów jest nie w porządku, ale nie w momencie kiedy magia zabija mu ojca. a nawet nie tyle magia, co za pomocą magii osoba która jest (albo była...) dla niego ważna.
a ja dziękuję za fika ♥ bardzo fajnie dla odmiany przeczytać coś do merlina po polsku :P
no subject
Date: 2009-12-14 12:50 pm (UTC)Ha, właśnie o to chodziło! XDDD
I niestety racja, że Artur, jak już się stykał z magią, to z tą złą, z którą należało walczyć - zatruta woda, urok, urok 2, magiczne bestie itp. - dobrego używania magii praktycznie nie widział, mimo że przecież tyle razy Merlin uratował mu już dzięki temu tyłek... XD
I czy zgadzasz się ze mną, że Morgause raczej nie dałaby długo pożyć Arturowi? XD *myśli o tym od kilku dni*
no subject
Date: 2009-12-14 02:38 pm (UTC)no subject
Date: 2009-12-14 03:39 pm (UTC)Merlin schodzi pewnego dnia do lochu, a tam ups, pusto. XD
no subject
Date: 2009-12-21 04:13 pm (UTC)Rozmowa Arthura z Merlinem jest taka kanoniczna i swietna. Arthur jest tu taki dojrzaly oO
- Magia sama w sobie nie jest zła(...)
- W takim razie spotkałem w życiu niewłaściwych ludzi.
Doskonałe <3
Swietne to, ze Merlin w koncu powiedzial Morganie. To ma sens i tak powinno byc w kanonie.
I super oddalas to, dlaczego Morgana w koncu zdecydowala sie jednak zabic Uthera. Naprawde swietne :)
no subject
Date: 2009-12-25 01:00 am (UTC)no subject
Date: 2010-01-05 07:57 pm (UTC)Po pierwsze - jeszcze raz dziękuję za dedykację. :D
A teraz bardziej konkretnie. Bardzo podoba mi się pomysł na ten fik, podoba mi się niesamowicie to odwrócenie ról i sytuacja, w jakiej stawiasz Merlina i Artura. Przyznam szczerze, że nigdy o tym nie myślałam pod takim kątem - a to na pewno jest bardzo ciekawa perspektywa. Interesująco jest tutaj zarysowany i Artur, i Merlin - podoba mi się to, że Artur nie akceptuje magii z taką łatwością, jak w niektórych fikach, że musi z samym sobą walczyć, poukładać sobie pewne rzeczy, a póki co jest rozgoryczony i nie rozumie. I biedny Merlin, który jest w naprawdę fatalnej sytuacji, i nie bardzo ma jak z niej wyjść. Bardzo fajnie poradziłaś sobie również z powrotem Morgany i Morgause (to jest bardzo ciekawe podejście, ja jednak mam w głowie inną Morganę i generalnie trochę denialuję tę Morganę drugosezonową, ale i tak mi się podoba). Więc jeśli o pomysł chodzi, to nie mam zastrzeżeń, bardzo mi się podoba.
Natomiast jeśli o wykonanie chodzi, to wydaje mi się, że tekst jest trochę nierówny. Jest tu sporo naprawdę bardzo, bardzo dobrych zdań, ale są kawałki, w których moim zdaniem za dużo opisujesz, a za mało pokazujesz i na tej skrótowości cierpi tempo tekstu - chwilami jest trochę za szybkie i w tych fragmentach troszkę zgrzyta. I wydaje mi się, że tekst by zyskał na napisaniu go w czasie teraźniejszym, przynajmniej w kawałkach (tzn. głównie chodzi mi tu o te retrospekcje - one by moim zdaniem zdecydowanie lepiej wypadły w teraźniejszym, to by im dodało dynamiki; samą oś tekstu, rozmowę Merlina i Artura w lochu, zostawiłabym w przeszłym). Ale, jak już mówiłam, jest tu też dużo dobrych, wręcz świetnych zdań, na przykład:
Nie dodał: Jakbym nigdy nie złamał ich, by cię uratować.
Ale Merlin był wtedy młody i głupi, ślepo wierzył w przeznaczenie, w Artura i w bajkową wizję zjednoczonego królestwa.
Spoliczkowała go, zszokowana, a potem zaczęła się śmiać, opadła na stojące za nią łóżko i długo nie mogła się uspokoić. (Tak, to jest moja Morgana. <3)
- Nie chciałem śmierci Uthera – powiedział w końcu Merlin, zaciskając dłonie na przykrótkich nogawkach swoich spodni.
- Nie chciałeś jego śmierci czy nie chciałeś go zabić?
To chyba mój ulubiony fragment z całego tekstu. <3 Och, Artur. <333333
no subject
Date: 2010-01-05 08:07 pm (UTC)Szczerze mówiąc, mnie też bardziej podoba się pomysł niż wykonanie :P I zgadzam się, że wykonanie jest nierówne, niestety. Co do czasu teraźniejszego - jeśli dobrze pamiętam, zaczęłam to pisać chyba w czasie teraźniejszym, ale potem zmieniłam zdanie. Ostatnio używałam go bardzo często i chyba stwierdziłam, że nie mogę go wszędzie wsadzać (czy coś;)).
Dziękuję bardzo za komentarz! <3
P.S. Jak Twój fik do GK?:>
no subject
Date: 2010-01-05 08:23 pm (UTC)Ja się już pozbyłam wyrzutów sumienia, jeśli o czas teraźniejszy chodzi. xD
P.S. Chwilowo nijak, ale będę go na pewno dalej pisać, chciałabym go gdzieś najpóźniej po sesji skończyć (bo wcześniej to nie wiem, jak z czasem - te najbliższe tygodnie to będzie jakaś masakra).
no subject
Date: 2010-04-15 08:40 pm (UTC)To tak, w sumie myślałam już wcześniej o sytuacji, w której Artur nie akceptuje od razu magii, ale nigdy nie pomyślałam o takiej sytuacji, jak ta. Bardzo ciekawy pomysł i trust issues, poczucie zdrady i omg jaki angst w stu pięździesięciu wymiarach (no, przesadzam trochę, ale tych poziomów, na których rozgrywa się ten angst jest jednak sporo). Bardzo mi się podoba ten pomysł, te rozwiązania i ta nie rozwiązana sytuacja.
Jest też sporo fajnie napisanych momentów. Mnie najbardziej podoba się początek i zakończenie. Są świetnie napisane i mimo, że nie opisują przeżyć wewnętrznych, to są takie najbardziej uderzające, najbardziej trafiające i najbardziej bolesne. W środku się momentami troszkę gubiłam, mieszało mi się co jest teraz, co było. Nie wiem, może pomogłoby jakieś zróżnicowanie tych fragmentów, nawiasy, albo nie wiem, zmiana czasu?
Ale poza tym to naprawdę fajny fik i bardzo bolący. Biedny Artur i biedny Merlin.
no subject
Date: 2010-04-18 09:49 pm (UTC)Pierwszy dialog zakończony tym, że to Artur jest więźniem to genialny zwrot akcji. Byłam bardzo zaciekawiona, ale kolejne scenki pojawiające się bez określenia czasu, w dodatku których nie da się umiejscowić w serialu sprawiały, że skupiałam się głównie na tym, żeby się zorientować o co chodzi. Chyba ze trzy razy wracałam do zdania z kajdanami, żeby upewnić się, że dobrze je przeczytałam. Na końcu wszystko się poukładało, ale to nie równoważy środka, gdzie zastanawiałam się o co kurcze chodzi, czego ja nie rozumiem. Odebrało mi to radość czytania, a szkoda, bo to bardzo fajny pomysł. Może umieściłaś go w za krótkiej formie? Może kilka scen więcej i wszystko byłoby przejrzyste (przy czym nie oczywiste)?
- Nie chciałeś jego śmierci czy nie chciałeś go zabić?
Zdanie, które podobało mi się najbardziej.